W ostatnich latach na południowych granicach strefy Schengen kwitnie przemyt ludzi. Organizacje przestępcze organizują przejazd nielegalnym migrantom niczym biura turystyczne - od wyjazdu z Syrii, Maroka, Iraku itp. poprzez nielegalne przekroczenie granicy np. Serbsko-Węgierskiej, aż po dojazd do Niemiec. Do tej ostatniej fazy procederu werbują kierowców, często z krajów regionu - m. in. z Polski, którzy mają przewieźć migrantów z pobliżu granicy Serbsko-Węgierskiej do Austrii.
W całym procederze to właśnie ci kierowcy są narażeni na największe ryzyko. Przemyt ludzi na Węgrzech jest tematem silnie upolitycznionym, rząd często podkreśla zaangażowanie w zatrzymaniu nielegalnej migracji, a co za tym idzie - kary grożące za to przestępstwo na Węgrzech są zdecydowanie surowsze, niż w innych krajach Europy, a organy ścigania mają do dyspozycji wszelkie zasoby niezbędne do jego zwalczania. Zatrzymani migranci po przesłuchaniu są od razu przewożeni na granicę i deportowani, organizatorzy procederu siedzą bezpieczni gdzieś w innym kraju. W efekcie do aresztu trafiają właśnie najmniejsze pionki w tej grze - kierowcy.
Kodeks Karny Węgier za przemyt ludzi przewiduje karę bezwzględnego pozbawienia wolności od roku do 5 lat. Kara ta natomiast wynosi już od 2 do 8 lat pozbawienia wolności, jeśli ktoś udziela pomocy większej liczbie osób, i robi to w celu uzyskania korzyści majątkowej (a w przypadku kierowców z reguły jest tak - nikt nie wiezie tylko jednej osoby, i wszyscy robią to za zapłatę). W przypadku znęcania się nad migrantami (a orzecznictwo sądowe nieraz za takie uznaje wiezienie migrantów w zamkniętej ładowni ciężarówki czy furgonetki, albo nawet w bagażniku samochodu osobowego!) kara wynosi już od 5 do 10 lat pozbawienia wolności. W przypadku uznania przez sąd (i udowodnienia przez prokuraturę), że oskarżony działał w ramach organizacji przestępczej, górny limit kary pozbawienia wolności wynosi 15 lat. Widać więc, że w przypadku zatrzymania przez organy ścigania kierowcy przewożącemu nielegalnych migrantów grożą długie lata za kratami.
Powyższe odbiło się również na wydajności węgierskiego systemu więziennictwa - w szczytowej chwili blisko jedną czwartą populacji więziennej na Węgrzech stanowili cudzoziemcy osadzeni i aresztowani za przemyt ludzi - wśród nich wielu Polaków. Doprowadziło to do zastosowania kontrowersyjnego przepisu tymczasowego, polegającego na kierowanie prawomocnie skazanych przemytników do tzw. "aresztu resocjalizacyjnego w kraju ich obywatelstwa" - praktycznie wypuszczeniu ich na wolność i wydaleniu z kraju. W ramach tego mechanizmu wypuszczono już kilkuset prawomocnie skazanych przemytników.
Nie znaczy to natomiast, że nastał czas żniw dla przemytników, "hulaj dusza, piekła nie ma".
Po pierwsze: mechanizm ten jest tymczasowy, i może zostać w każdej chwili zniesiony - a na to są duże szanse, tym bardziej, że jest on szeroko krytykowany przez inne kraje Unii Europejskiej, a ostatnio zajęła się nim nawet Komisja Europejska, która wdrożyła wobec Węgier w tej sprawie postępowanie w sprawie uchybienia obowiązkom państwa członkowskiego. Poza tym mechanizm ten w dużej mierze spełnił już swoją funkcję - odciążył system więziennictwa.
Po drugie: mechanizm ten - jak już wspominałem - dotyczy wyłącznie osób skazanych prawomocnie, i to tylko na karę pozbawienia wolności do 5 lat. Zatrzymany przemytnik do chwili usłyszenia pierwszego wyroku spędza w areszcie około roku, a i ten wyrok nie jest automatycznie prawomocny. W przypadku zarzutu przemytu ze znęcaniem się nad pokrzywdzonymi oskarżony musiałby być skazany na minimalną karę dopuszczoną przez ustawę, aby kwalifikować się do zwolnienia w ramach tego mechanizmu - a tu jest spora szansa na to, że prokuratura uzna taką karę za zbyt łagodną, i się odwoła od wyroku - a to oznacza, że wyrok nie jest prawomocny, a oskarżony spędzi dalsze miesiące w areszcie, czekając na wyrok drugiej instancji.
Podsumowując, nawet jeśli krąży w światku przestępczym plotka, że na Węgrzech przemytników wypuszczają do domów, radzę się wstrzymać. Ryzyko jest duże, a zatrzymanie nawet w najszczęśliwszych okolicznościach oznacza długie miesiące, albo nawet lata więzienia.